Rozpoczął się najbardziej wyczekiwany przeze mnie okres w ciągu roku – Adwent.
Czas niegasnącej nadziei.
Czas radosnego Oczekiwania.
Nieustannie na coś lub na kogoś czekamy. Na ważną datę, na umówione spotkanie. Na spóźnionego kuriera lub na pomyślny wynik badania. Czekamy na ponowne przyjście Jezusa Chrystusa, a wcześniej - na spełnienie próśb, które do Niego zanosimy. Głęboko wierzę, że niekiedy Bóg zwleka z odpowiedzią na nasze modlitwy, ponieważ w czasie pomiędzy prośbą o pomoc, a Jego odpowiedzią, nasza wiara wzrasta, a my dojrzewamy do przyjęcia daru, o który prosiliśmy. Jednak podczas oczekiwania, które może dłużyć się w nieskończoność, powoli tracimy i radość, i nadzieję, zupełnie nie rozumiejąc Bożego działania.
Czy ten, który „wbrew nadziei uwierzył nadziei” ani razu… nie stracił nadziei?
OBIETNICA nad obietnicami
Kilka lat temu w historii Abrahama odnalazłam fragment... swojej historii.
Pewnego dnia nasz Ojciec Wiary usłyszał obietnicę dotyczącą licznego potomstwa, a całą wypowiedź Bóg rozpoczął słowami: „Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę.” Rdz 12,1
Po prostu wyjdź i idź. Chociaż jeszcze nie wiesz, gdzie jest cel twej podróży. Po prostu idź. Ja będę cię prowadził! Rozświetlę ścieżkę, na którą wejdziesz, ...jednak rozświetlę ją tylko na dwa kroki do przodu...
Nie każdy zdecydowałby się na podróż w nieznane! Szaleniec, można by rzec. Ale któż z nas nie czułby się zachęcony do wyruszenia w tajemniczą wyprawę po usłyszeniu tak wielkich obietnic, które padają w kolejnych wersetach?!
„Uczynię z ciebie wielki naród...”
„Będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię...”
„Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi...”
I chociaż obietnice, które ja słyszałam, nie były tak wielkie, to jednak czułam się wystarczająco zachęcona, by wyruszyć w nieznane. Również „Abram udał się w drogę jak mu Pan rozkazał”.
Rdz 12,4
Kiedy wczytywałam się w tę historię zauważyłam, że Pan Bóg obiecuje Abrahamowi wielką rodzinę nie tylko jeden raz, ale powtarza tę obietnicę wiele razy!
W 13 rozdziale Księgi Rodzaju Bóg mówi: „Twoje potomstwo uczynię licznym jak pył ziemi”, w rozdziale 15 zaś porównuje je do gwiazd na niebie.
Jednak mija 10 długich lat, a w ich domu nadal nie ma potomstwa..
Co Sara i Abraham czuli czekając tyle lat...
Czy nigdy nie przeszła im przez głowę myśl, że Bóg ich... oszukał? Dlaczego nieustannie rozpala w ich sercach płomień nadziei, po czym gasi go brakiem działania? Czy nie dostrzega ich cierpienia?
Mija kolejnych kilkanaście lat, gdy Bóg przychodzi do Abrama z ostatnią już obietnicą. „Za rok o tej porze (…) twoja żona Sara będzie miała syna.” Rdz 18,10 Całkowicie rozumiem zdziwienie i niedowierzanie obojga małżonków! Po 25 latach oczekiwania takie słowa mogą wywołać... szeroki uśmiech na twarzy! W ciągu tych lat wiele wydarzyło się w ich życiu, nie była to prosta historia. Moglibyśmy spodziewać się, że po narodzinach Izaaka wszystko będzie na dobrej drodze do wypełnienia proroctwa o „potomstwie licznym jak gwiazdy na niebie”, jednak próby wiary nie mają końca, a Bóg… prosi o zwrot ukochanego syna. Boże, dlaczego? Czy te ćwierć wieku oczekiwania to niewystarczający czas? Czego jeszcze od nas oczekujesz?
Jak wielu z nas skreśliłoby już Boga...?
Ale nie Abraham. „On to wbrew nadziei uwierzył nadziei, że stanie się ojcem wielu narodów zgodnie z tym, co było powiedziane: takie będzie twoje potomstwo. I nie zachwiał się w wierze, choć stwierdził, że ciało jego jest już obumarłe - miał już prawie sto lat - i że obumarłe jest łono Sary. I nie okazał wahania ani niedowierzania co do obietnicy Bożej, ale się wzmocnił w wierze. Oddał przez to chwałę Bogu i był przekonany, że mocen jest On również wypełnić, co obiecał. Dlatego też poczytano mu to za sprawiedliwość.” Rz 4,18-22
Boże obietnice są w stanie przesłonić nam samego Boga.
Dlatego niekiedy On prosi o ich zwrot, prosi o „zabicie Izaaka”.
Czasami musimy przebyć bardzo długą drogę, by dostrzec, a co więcej – by zgodzić się na to, że Boże słowa mogą wypełnić się zupełnie inaczej, niż tego oczekujemy.
„Uczynię z ciebie wielki naród...”
„Będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię...”
„Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi...”
Te słowa wypełniły się. Stało się tak, jak Bóg powiedział.
Jednak Abraham prawdopodobnie inaczej sobie wszystko wyobrażał...
Samuel - „BÓG WYSŁUCHAŁ”
Im dłużej wczytuję się w Pismo Święte, tym bardziej odnoszę wrażenie, że każda historia pozornego braku odpowiedzi, braku pomocy ze strony Boga, jest w rzeczywistości przygotowaniem znacznie większego błogosławieństwa! Błogosławieństwa, które niczym fala łaski otoczy nie tylko proszącego, ale wszystkich wokół.
Czy ewangeliczna kobieta wspomniana przez św. Łukasza, nazwana przez samego Jezusa „córką Abrahama” zdawała sobie sprawę, że dzięki swej wytrwałości porównywalnej do wiary Abrahama ujrzy wyczekiwane uzdrowienie? (por. Łk 13,16)
A czy Anna, matka Samuela, która „smutna na duszy zanosiła do Pana modlitwy i płakała rzewnie”, latami czekając na potomstwo wiedziała, że jej pierworodny syn zostanie wielkim prorokiem? 1 Sm 1,10 „Gdy w Szilo skończono jeść i pić, Anna wstała.” jak czytamy w pierwszej Księdze Samuela. Wstała. I poszła się modlić.
A Pan wysłuchał tej modlitwy! Po wielu, wielu latach. Dlaczego dopiero teraz? Czy coś się w niej zmieniło? Czy ta modlitwa była inna? Prawdziwa, szczera?
A może słowa, które kieruje do Helego już po narodzinach Samuela, będące jakby obietnicą złożoną Bogu, że odda Mu syna – że się do niego nie przywiąże - zrodziły się w jej sercu właśnie wtedy, podczas tej modlitwy? „To ja jestem ową kobietą, która stała tu przed tobą i modliła się do Pana. O tego chłopca się modliłam, i spełnił Pan prośbę, którą do Niego zanosiłam. Oto ja oddaję go Panu. Po wszystkie dni, jak długo będzie żył, zostaje oddany Panu.” 1 Sm 1,26-27
Chciałabym móc powiedzieć, że Bóg zawsze jest w moim życiu na pierwszym miejscu. Że to ku Niemu kieruję swe oczy i myśli z samego rana. A przed snem przywołuję w pamięci wszystkie cuda, jakie zdziałał w ciągu dnia... Czy zgadzasz się ze znanym twierdzeniem, że gdy On jest na pierwszym miejscu, to wszystko inne jest na swoim miejscu? Czy doświadczasz tego w swoim życiu?
„Czemu się twoje serce smuci? Czy nie znaczę dla ciebie więcej niż dziesięciu synów?” - zapyta Annę Elkana, sugerując i nam zastanowienie się nad tym, czy to, co już mamy, nie jest wystarczającym powodem do wzbudzenia w sobie wdzięczności...
Nie zliczę, ile osób, ile rzeczy, i ile obietnic „zabrał” mi już Pan. I nie wiem, czy cokolwiek „zwróci”. Ale wiem, że nie będąc wewnętrznie wolną, nie jestem w stanie odpowiednio zatroszczyć się o żaden z Jego darów.
„Heli odpowiedział: Idź w pokoju, a Bóg niech spełni prośbę, jaką do Niego zaniosłaś. (...) I odeszła ta kobieta: jadła i nie miała już twarzy tak smutnej jak przedtem.” 1 Sm 1,17-18
Bóg nie zawsze przychodzi z pocieszeniem i radością na modlitwie.
Znacznie częściej modlitwa zdaje się być całkowicie bezowocna.
Ale zawsze pojawia się przepełniający serce pokój. Głęboka pewność, że On czuwa, słyszy i - jak garncarz - cały czas pracuje przy kole. (por. Jer 18,3)
CÓRKO ABRAHAMA
W Psalmie 84 czytamy „Szczęśliwi, których moc jest w Tobie, a Twoje ścieżki są w ich sercu. Przechodząc doliną Baka, przemieniają ją w źródło, a wczesny deszcz błogosławieństwem ją okryje.” Dolina Baka z jęz. hebrajskiego oznacza „łzy”. Przechodząc doliną Baka, przemieniają ją w źródło. Przechodząc Doliną Łez,
przemieniają ją w źródło.
Szczęśliwi, którzy przechodząc doliną łez, rozpaczy, smutku i cierpienia, przemieniają ją w życiodajne źródło.
Paradoks? W Bożej logice przekraczającej ludzkie myślenie – jeden z wielu paradoksów.
Jeżeli kręte ścieżki Doliny Baka są dzisiaj Twoim chlebem powszednim – zamień je w źródło, zamień je w chleb, który nasyci.
Zauważ w tym doświadczeniu rękę Boga.
I zaufaj Jego prowadzeniu.
On może przemienić ten trudny czas w błogosławieństwo.
On – wszechmocny Bóg - może przemienić tę bezkresną pustynię w kwitnący ogród.
Ale… co jeśli tego nie zrobi?
Co jeśli ta sytuacja, ten stan, nie zmieni się?
Czy nadal będziesz przy Bogu?
Gdy odkryjesz, że Jego wola nieco rozmija się z twoją wolą...
Czy od Niego nie odejdziesz, Córko Abrahama?
Ty, któraś otrzymała już tyle obietnic.
Czy wytrwasz na modlitwie jak owa „córka Abrahama”, która była w synagodze właśnie tego dnia, kiedy przyszedł tam Jezus? Być może przychodziła tam codziennie. Wiernie. Przez 18 lat.
„Ten, który was powołał do wiecznej swojej chwały w Chrystusie, gdy trochę pocierpicie, sam was udoskonali, utwierdzi, umocni i ugruntuje.” 1 P 5,8-11
Wierne i cierpliwe trwanie na modlitwie w czasie trudności… Czy to jest proste? Czy to jest możliwe? Nie wiem. Ja tego nie potrafię. Ale uczę się. Próbuję wciąż i wciąż na nowo.
Szczególnie wtedy, kiedy pieśni uwielbienia nie napływają do ust i zwłaszcza wtedy, gdy zupełnie nie pamiętam o tym, by radować się w Panu, który spełnia pragnienia serca… (por Ps 37,4)
CZY W TEJ POZORNEJ bez-NADZIEI MOŻE KRYĆ SIĘ CHOCIAŻ ODROBINA… NADZIEI? Czy pamiętasz historię Mojżesza? Na pewno kojarzysz wielką ucieczkę z Egiptu, spektakularne przejście przez Morze Czerwone oraz kilka innych cudów, które Opatrzność Boża zesłała Izraelitom przemierzającym pustynię. Te nadzwyczajne znaki z łatwością mogą przysłonić nam inne, trudne – ale niemniej istotne – wydarzenia z jego życia. Porzucenie przez rodzinę w bardzo wczesnym etapie prawdopodobnie odcisnęło bolesne piętno na jego dalszej drodze i psychice. Do tego niemowlęcy spływ rzeką w wiklinowym koszu. Kto z nas wyszedłby z tej przygody bez szwanku?! Mojżesz do końca życia miał problemy z mową.
Niefortunne morderstwo Egipcjanina podczas bójki zaowocowało wieloletnią tułaczką, brakiem swojego miejsca na ziemi… Aż pewnego dnia „gdy Mojżesz pasał owce swego teścia imieniem Jetro, kapłana Madianitów, zaprowadził owce w głąb pustyni i doszedł do Góry Bożej Horeb”. Wj 3,1 W języku hebrajskim Góra Horeb oznacza „suchy”, „samotny”. Czy te przymiotniki mogły określać jego dotychczasowy stan?
Czy zaprowadził owce na głębiny swej pustki i samotności…?
W głębi pustyni ten zabójca i uciekinier, „cudzoziemiec w obcej ziemi” zmagający się z poczuciem winy; wychowany na dworze Faraona, skończył jako... zwykły pastuch – i właśnie taki spotkał Boga. Właśnie „wtedy ukazał mu się Anioł Pański w płomieniu ognia, ze środka krzewu.” Wj 3,2 Na tej pustyni bezsensu i bez-NADZIEI, w Dolinie Łez, Bóg mówi do Mojżesza: „Zdejmij sandały z nóg, gdyż miejsce, na którym stoisz jest ziemią świętą!”. Wj 3,5 Może i Ty czujesz się dzisiaj jak Mojżesz. Być może błąkasz się po pustyni już dłuższy czas. I może nie rozumiesz, jak to się stało, że dwór Faraona zamienił się w pastwisko... Ale kiedy decydujesz się wyjść w nieznane - jak upatrzony przez Boga Mojżesz, wybrany do wykonania wielkiego zadania, postanawiający wyjść pewnego dnia, by wypełnić swoje obowiązki - okazuje się, że Bóg już tam czeka w płonącym krzewie. A to miejsce, ta trudna sytuacja, w której się znajdujesz - jest miejscem świętym.
Już teraz jest miejscem świętym.
Comentários